Autor Wiadomość
Lin.
PostWysłany: Czw 22:01, 01 Gru 2005    Temat postu:

Ciekawy wywód. Plus jedno zastrzeżenie: Chodziło o poetów przeklętych, nie wyklętych. Smile Ale wywód ciekawy... Smile
Sceptic
PostWysłany: Czw 21:52, 01 Gru 2005    Temat postu:

Hm...
Na Bursę faktycznie jest teraz moda. W ogóle moda na cokolwiek jest zła. Powiem na swoim przykładzie:
"Władcę Pierścieni" przeczytałem mając 12 lat i od razu zostałem wielkim fanem. Było to wtedy, gdy o filmie nawet się chyba jeszcze nie mówiło. A po emisji filmu nastała moda na Tolkiena i każdy jest znawcą, co mnie bardzo uraża i jestem w tym względzie rasistą (przypis: to był żart). Rozumiem więc tych wszystkich, których denerwuje moda na Bursę i Wojaczka.

Ale, na Boga, Bursa i Wojaczek to wcale nie byli tacy wyklęci poeci! Wyklęty to był (bo już nie jest) Rimbauld, wyklęty był Aleksander Wat... A Bursa, Wojaczek - ot, indywidua (co nie zmienia faktu że obaj genialni poeci).

Wyklętym poetą był przez lata Herbert. Wyklęty był Tuwim. A Białoszewski wcale nie był wyklęty, odbierał nawet państwowe wyróżnienia za swoją twórczość! "Wyklęcie" poety jest więc kwestią mocno względną. Jeśli jako "wyklętych" rozumiemy poetów tworzących odważnie i nonkonformistycznie... to faktycznie, są oni często lubiani dla "szpanu". A to dlatego że są inni, dziwni, oryginalni - a każdy przecież chce być oryginalny, zwłaszcza nastolatkiem z Piły będąc (przypis: nie znam nikogo z Piły i nie wiem czy ktoś z was jest z Piły, ale zapożyczyłem ten zwrot od Skiby na określenie kołtuństwa).

Ja na przykład - i wcale się tego nie wstydzę - uznaję wyłącznie poezję jako sposób eksploracji niezbadanych zasobów języka i emocji, nie uznaję jakichkolwiek przejawów klasycyzmu w poezji. Poezja musi być odkrywcza i nowatorska i tylko taką cenię.
herohealter
PostWysłany: Nie 13:35, 20 Lis 2005    Temat postu:

Hm, Lin.

Ja rzeczywiście lubię poetów przeklętych, a Bursę to już szczególnie (Stachurę średnio, Wojaczka bardzo) ale dlaczego od razu nazywasz to "modą"?

Ja twierdzę wręcz przeciwnie, jeśli ktoś ma wybór, co zinterpretować: "Nadzieję" Bursy, czy "Stepy akermańskie" Mickiewicza, to oddałby wszystko, żeby móc wybrać to drugie.

Uczniowie nienawidzą poetów przeklętych, alternatywnych, dziwnych, bo oni nie robili wszystkiego, żebyśmy rozumieli ich wiersze.
Ileż było kurwowania w klasie, kiedy dostaliśmy na zadanie zinterpretować "Ach, gdyby nawet piec zabrali..." mojego ukochanego Białoszewskiego? Ja nie miałam z tym najmniejszych problemów. Oni patrzyli i nie widzieli.

Myślę, że nie jest tak, jak mówisz, przynajmniej nie naprawdę.

Bo jeśli chodzi o to, że większość osób lubi wśród swoich ulubionych poetów wymienic kilku "innych", tak dla efektu, to jasne, że tak jest.

A moim zdaniem jest tak tylko i wyłącznie dla szpanu.

Takoż na Twe dwa pytania odpowiadam.
Sirocco
PostWysłany: Sob 17:59, 19 Lis 2005    Temat postu:

nie interesuję się poezją, nie mam z nią styczności i nie odgrywa większej roli w moim życiu codziennym (poza lekcjami j. polskiego rzecz jasna...), więc kompletnie nie wiem, o co chodzi.

twórczości poetów, których wymieniłaś, w ogóle nie znam, a o pierwszych dwóch nawet nie słyszalam.
Lin.
PostWysłany: Sob 17:01, 19 Lis 2005    Temat postu: Moda na poetów...

Ostatnio zauważyłam, że panuje pewna "moda" na "lubienie" tzw. poetów przeklętych.
I tak osoba, którą ogarnia wielkie zdziwienie na wieść, że Mickiewicz napisał <i>Pana Tadeusza</i> twierdzi, że:
- Bursa to najcudowniejszy poeta, jaki tylko istniał.
- Oddałaby wszystko za jeden wieczór z Wojaczkiem.
- Edward Stachura jest boski, powalający, etc.
- Itd.
Najciekawsze jest to, że niektóre z tych osób w ogóle nie miały styczności z twórczością Bursy czy Wojaczka.
Pytania brzmią:
1. dlaczego tak się dzieje?
2. zauważyliście u siebie coś podobnego?

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group