Autor Wiadomość
sal
PostWysłany: Pon 15:37, 13 Lut 2006    Temat postu:

szczerze przyznam, że gdy ujrzalam przymiotnik "walentynkowe", miała ochotę wyłączyć komputer i zakopac go na zielonej lączce, których w zimie ponoć nie brakuje.

ale do rzeczy.

jak już wspominałam na poczatku, owo "walentynkowe" mnie zraziło i zniesmaczyło (sal nie lubi walentynek, walentynów jeszcze bardziej), jednakowoż (jako, ze "bardzo krotkie" było) przeleciałam wzrokiem kilka linijek tekstu bez wiekszej uwagi. nastepne kilka z pobłażaniem na twarzy (pobłazanie tylko i wyłącznie dla uczucia bohatera!), a na koniec ironicznie się uśmiechnęłam i zastanowilam, co odpowiedzieć.

napisane zgrabnie i lekko, bez potknięć i nieścisłosci. jest Patryk, jest Wybranka, jest zielonkawy lakier. i jest objawienie. a potem są niebieskie oczy i objawienie się konczy.
czyli coś bardzo typowego dla szkolnego wieku. i swoim nosem (spaczonym) wyczuwam lekki dystans do "szkolnych wielkich miłości na całe życie".

nie zaliczam do grona moich ulubionych, ale żeby mi się nie podobalo - nie, tego nie moge powiedziec, nawet jeśli skrzywdzilaś to opowiadanie mianem "walentynkowego"
Blackowl
PostWysłany: Nie 18:41, 12 Lut 2006    Temat postu: Mówią, że miłość spływa

Bardzo krótkie, bardzo walentynkowe.

"Mówią, że miłość spływa"

Mówią, że miłość „spływa” na człowieka w najdziwaczniejszych momentach. Na Patryka miłość „spłynęła” – czy to dobre słowo? – w momencie, gdy patrzył na paznokcie Wybranki. Powoli i dokładnie studiował wzorek, który wyrył się na zielonkawym lakierze w czasie, gdy Wybranka spała. Wybranka, bowiem, miała swój idiotyczny zwyczaj malowania paznokci tuż przed snem i zanim emalia zdążyła wyschnąć ona zapadła w głęboki sen.
- Niezwykłe… - zaczął Patryk, ale nie skończył, ponieważ odkrył coś jeszcze, czego w Wybrance dotychczas nie widział.
Otóż, jak się okazało, Wybranka miała naprawdę ładne, białe, równe zęby, które odsłaniała przy każdej okazji.
Patryk poczuł się trochę nieswojo, stojąc tak na szkolnym korytarzu i oglądając z zapamiętaniem coraz drobniejsze i mniej zauważalne szczegóły Wybranki. Nie miał jednak żadnych innych okazji by badać dziewczynę, egzaminować ją wzrokiem, ewentualnie niewinnym dotykiem.
Zadzwonił dzwonek i w masy młodzieży uczącej się poruszyły się niespokojnie. Jak morskie fale zaczęli wlewać się do odpowiednich sal zapełniając sobą przestrzenie miedzy ławkami. Podobni do kataklizmu pozostawiali po sobie ślady zniszczenia.
A jednak wielbiciel swej Wybranki pozostał na korytarzu niewzruszony i wpatrywał się jak Ona – nie żadna inna – wrzuca w pośpiechu ksiązki do plecaka.
Ach, jej plecak… Dla wszystkich innych godna pożałowania podróbka jakiejkolwiek torby, dla niej ukochana pamiątka po wycieczce w góry, dla niego niezbędny dodatek do pełnego jej obrazu.
- Boże, Patryk, jak się tak na mnie patrzysz, to się ciebie boję! – wykrzyknęła i roześmiała się perliście.
Co prawda jeszcze pięć minut temu jej śmiech wydawał mu się irytujący, piskliwy i niepasujący do postaci. Jednak teraz wszystko to, co było stało się nieważne. A śmiech z irytującego przechrzczono na „perlisty”.
Wszedł za nią do klasy, tylko po to, żeby móc podziwiać grację, z jaką się porusza. Nazywał ją wczoraj pokraką, kiedy potknęła się i spadła ze schodów, lecz dziś już poruszała się wdzięcznie. Przynajmniej dla niego.
Z westchnieniem usiadł na swoim miejscu, na samym końcu klasy. Przeklinał sam siebie, że wybrał te ławkę, ale nie było już odwrotu. Przez cześć lekcji wpatrywał się tęsknie w jej zgrabne plecy – o ile ktokolwiek na świecie nazwałby jakiekolwiek plecy „zgrabnymi”- jednak musiał w końcu spokojnie usiąść, gdy profesorka dyktowała notatkę.
Po chwili podniósł głowę, ale jego wzrok nie natrafił na jej zielone oczy. Przez chwilę zagłębiał się w błękitnym spojrzeniu swojej koleżanki z ławki.
I nie pamiętał już o Wybrance, ani o uniesieniach związanych z jej lakierem.
Spłynęła na niego – czy „spłynęła” to na pewno dobre słowo? – kolejna dziesięciominutowa miłość.

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group