Forum Młodzi Literaci Strona Główna Młodzi Literaci
czyli co się dzieje, kiedy młodzież pisze
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

[HP] Kwintesencja Kiczu: Rozmowy Niekontrolowane (całość)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Młodzi Literaci Strona Główna -> FanFiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tamuril
Pawie Piórko



Dołączył: 17 Sie 2005
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wariatkowo

PostWysłany: Śro 20:52, 07 Wrz 2005    Temat postu: [HP] Kwintesencja Kiczu: Rozmowy Niekontrolowane (całość)

Pomyślałam sobie, że jednak coś tu wkleję. Chociaż jedno, tak na próbę. To moje "dzieuo" z Dawnych Czasów, kiedy zaczynałam pisanie FF... to znaczy sprzed kilku miesięcy. ;)
pozdrawiam
_____________________________________________________
Autorka, chora i zmęczona, zirytowała się mocno. Naprawdę nie wie, co ją podkusiło, żeby tu to wysłać.
Chyba kalosze.


------------------------- KK: RN -------------------------

Obudziła się w środku nocy, tknięta złym przeczuciem. Zeszła do kuchni, żeby się czegoś napić i uspokoić.
Ale w kuchni był już Harry. Siedział przy stole, przygarbiony, i pisał coś na kawałku pergaminu tak zapamiętale, jakby od tego miało zależeć jego życie. Nie zauważył jej. Podeszła do niego cicho i zajrzała mu przez ramię. Zerknęła na pergamin.
Boże.
Harry pisał list. List zaczynał się słowami "Drogi Syriuszu". Znowu... Hermiona poczuła, że łzy napływają jej do oczu. To już było dla niej za dużo. Co ona ma mu teraz powiedzieć? Że zwariował? Że nie ma żadnej szansy? Że nie ma już nikogo na świecie? Ale przecież on wiedział to wszystko, była tego pewna.
- Harry, on nie żyje - powiedziała cicho. Harry nie przestał pisać. Nawet na nią nie spojrzał.
- Wiem - odparł obojętnie.
- Harry... przestań.
- Nie mogę.
- Harry, proszę!
Ręka Harry'ego zatrzymała się nagle.
- Hermiono, idź spać - powiedział spokojnie i stanowczo. Hermiona poczuła, że łzy płyną jej po policzkach. Zerknęła jeszcze raz na jego pergamin. Zdążyła zobaczyć jakieś urywki, zanim Harry ze złością zwinął list. "... więc chcę się pożegnać...", "... raz na zawsze...", "... to już koniec...". Cały list składał się głównie z takich tekstów, to rzuciło jej się w oczy.
- Harry, co ty chcesz zrobić? - wyszeptała z przerażeniem. Harry w końcu spojrzał na nią. Aż się cofnęła, miał wzrok pusty, nieobecny... szalony. Gwałtownie podarł pergamin, po czym wyciągnął kolejny, czysty kawałek i zaczął pisać, jednocześnie mówiąc na głos.
- Droga... mamo. Kochany... tato. Drogi Syriuszu.
- Harry!
- U mnie... wszystko... w porządku!
- Harry...
- Jestem... bardzo! SZCZĘŚLIWY!
Hermiona oparła się rękami o stół, żeby nie upaść. Usiadła na krześle, wstrząsana cichym szlochem.
- Co ci się stało? - usłyszała nagle znajomy głos. Głos Harry'ego. Prawdziwego Harry'ego, nie tego szaleńca. Podniosła głowę i spojrzała na niego. Patrzył na nią całkiem przytomnie, z troską.
- Ha-Harryy... - zaszlochała. - Ja t-też z-za nim tęsknię... ale...
- Już dobrze... nie chciałem cię wystraszyć - wymamrotał Harry z zakłopotaniem. - Ja p-po prostu... - zamilkł, chowając twarz w dłoniach.
Po chwili wstał.
- Nie, to jednak straszny kicz - powiedział oschłym tonem.
- No... - potwierdziła Hermiona. - jak tak dalej pójdzie, to ja rezygnuję.
- Chcemy czegoś bardziej naturalnego - dodał Harry.
Autorka zamyśliła się głęboko.
- Chyba kiepski ze mnie pisarz, skoro własne postacie wymykają mi się spod kontroli...? - mruknęła ponuro.
- Eee tam - zbył ją Harry. - Musisz po prostu czytać więcej książek i dużo, dużo ćwiczyć.
- Może jakieś pomysły? - Autorka załamała ręce.
- Przede wszystkim, nie mam zamiaru chodzić z nim - powiedziała stanowczo Hermiona, wskazując brodą na Harry'ego, który prychnął pogardliwie.
- Jasne. Wolisz Malfoya? Aaa... pewnie podobał ci sie ten fanfik, gdzie byłaś uroczą żoną Severusa Snape'a? - powiedział jadowicie. Hermiona zgrzytnęła zębami.
- Niekoniecznie - warknęła. - Najbardziej podobał mi się pomysł z Ronem - dodała niedbale, interesując się nagle swoimi paznokciami.
Autorka podrapała się po nosie.
- No dobra... jak uważasz - powiedziała i popełniła kolejny fragment opowiadania:
Do kuchni, zwabiony odgłosami, wszedł Ron. Jednym spojrzeniem ocenił sytuację i podszedł do Hermiony.
- Hermiono... nie płacz już - powiedział stanowczo, ocierając kciukiem łzę z jej policzka. Harry spojrzał na nich obojętnie i wypalił:
- To ja chcę Ginny!
- Harry, nie to miałeś powiedzieć! - zgromiła go Autorka. Harry zagotował się z wściekłości.
- A co miałem powiedzieć?! Że wolę Fleur? Przecież wiem, że nigdy nikt mnie z nią nie połączy, bo i tak wszyscy łączą mnie albo z Hermioną albo z Virginią!
- Ja wolę cię połączyć z Virginią - powiedziała Autorka, szczerząc bezczelnie zęby.
Do kuchni weszła Ginny.
- Harry, tak dawno chciałam ci to powiedzieć! - jęknęła jak w ekstazie, dzierżąc w zębach gałązkę akacji (kolczastą), którą zaraz podała swemu wybrankowi. Zapewne w tych ciemnościach była przekonana, że to czerwona róża.
- Tak, Virginio, serce moje? - powiedział Harry, biorąc dziewczynę za rękę.
- Harry, kocham cię!
- I ja ciebie też!
Hermiona prychnęła głośno. Ron spojrzał na nich z niesmakiem.
- Mam nadzieję, że nie zamierzacie się teraz całować?
- Jak to nie?! - oburzyli się jednogłośnie.
- Dość! DOŚĆ!!! - zakrzyknęła Autorka, na dobre zirytowana. - Teraz to przegięliście! Jak nie zaczniecie mnie słuchać, to kończę z fanficktion na zawsze!
- Z korzyścią dla biednych użytkowników forum - mruknął Ron pod nosem.
- Weasley, słyszałam to!!! - głos Autorki nabrał niebezpiecznych nutek.
- Ale ja też chcę Fleur - jęknął rudzielec, patrząc z niechęcią na Hermionę. - Ona przynajmniej jest ładna.
- Ronaldzie Weasley! - pisnęła Hermiona Granger, dotknięta do żywego - Czy ty coś sugerujesz?!
- W każdym fanfiku, że już nie wspomnę o kanonie, jestem tylko rudym głupkiem, zawsze w cieniu Pottera i w dodatku pantoflarzem! I zawsze muszę się z tobą przyjaźnić!
- A ja zawsze muszę się przyjaźnić z tobą - warknął Harry. - A nawet ci wybaczać głupotę.
- Dajcie se siana, co? - mruknęła Ginny, strzelając wielkiego, różowego balona z gumy do żucia.
- Czy ja już nie mam tu nic do powiedzenia? - zapytała Autorka jadowicie.
- Oczywiście, że masz - odpowiedziała natychmiast grzecznym głosem Hermiona, która najwyraźniej pojęła już niebezpieczeństwo sytuacji i teraz gromiła pozostałą trójkę wzrokiem.
- Oczywiście. Co mamy robić? - poparła ją Ginny, zerkając z niechęcią na Harry'ego.
Autorka odetchnęła z ulgą.
- Przede wszystkim, musimy się zastanowić, czy piszę fanfika smutnego, wesołego, śmiesznego, horror czy kryminał...
Wszyscy zastanowili się głęboko.
- Wesołych jest multum... - powiedział Ron niepewnie.
- Smutnych też jest sporo, a strasznie trudno je napisać, żeby nie były kiczowate - dodała Ginny.
- W każdym gatunku jest już jakiś rewelacyjny fanfik, nie do pobicia - stwierdził Harry zrezygnowanym głosem.
- To może w ogóle darujmy sobie - powiedziała Hermiona ze złością.
- Możecie chociaż na chwilę przestać się kłócić? - westchnęła Autorka.
- Nie - odparł natychmiast Ron. - Nie możemy, bo w każdym fanfiku musimy się przyjaźnić i prawie w ogóle się nie kłócimy.
Zapadła ponura cisza.
- W każdym razie ja nie chcę kiczu - powiedział stanowczo Harry. - To, co napisałaś na początku, było - wybacz - tragiczne.
- Dzięki - odparła Autorka kwaśno. - No dobra... - westchnęła ciężko i poszła do łazienki po zapas chusteczek do nosa.
- To jednak będzie smutny? - zapytał Ron, patrząc z lekkim przerażeniem na stos chusteczek lężących przy komputerze.
- Nie - warknęła Autorka. - Mam katar.
- No... słychać, że masz chrypkę - powiedziała ze współczuciem Hermiona. - Może zaprowadzić cię do pani Pomfrey?
Autorka spojrzała na nią jak na wariatkę.
- No tak... - speszyła się Hermiona. - To z przyzwyczajenia.
- No dobra - powtórzyła Autorka. - Zaczynamy od początku.
- Ale mnie tam nawet podobał się pomysł z moim dziennikiem - pospieszyła z zapewnieniem Ginny, chcąc pocieszyć Autorkę, która właśnie toczyła ciężki bój z drobnoustrojami za pomocą pastylki Neo-Angin. - Chociaż strasznie głupia tam byłam - dodała Ginny trochę ciszej. - Ale oczywiście rozumiem, przecież miałam dopiero jedenaście lat - dodała szybko, widząc minę Autorki.
- Dobra, darujcie sobie to gadanie - zniecierpliwił się Harry. - W końcu to fanficktion na mój temat!
- Tak sądzisz?! - wściekła się Autorka. - To zobaczymy.

I napisała, co następuje:

Ronald Weasley, Chłopiec-Który-Przeżył, siedział właśnie w wygodnym fotelu w swojej willi przy Privet Drive 4. Popijał martini z lodem i patrzył przez swe luksusowe szkła przeciwsłoneczne na swój olbrzymi basen, w którym kąpały się dziewczyny. Jego dziewczyny.
Ronald był sławny, bogaty i niesamowicie przystojny, a przy tym niezwykle szlachetny, co udowodnił, przyjmując pod swój dach Harry'ego Pottera, lichego złodziejaszka z okolic ulicy Śmiertelnego Nokturnu, który jednak wykazał chęć resocjalizacji, a który teraz pokornie czyścił czarne, eleganckie buty swemu Panu, Ronaldowi.
- Ej, no co jest? - wściekł się Harry Potter, rzucając zabrudzoną szmatką w dal. - Nie będę czyścił mu butów!
- Wszystko zepsułeś - jęknął Ron, patrząc na niego z wyrzutem. - To był najlepszy fanfik, w jakim występowałem!
- Śmiem wątpić - syknął Harry. - I od kiedy to on jest Chłopcem-Który-Przeżył? To moja działka! - krzyknął rozżalonym głosem.
- Wszystko pięknie, ale ja chcę moje jeansy - burknęła Hermiona, która miała na sobie wyłącznie czerwone bikini i, nie wiedzieć czemu, brązowe kalosze.
- A jest tu gdzieś Fleur? - zainteresował się Ron.
- Nie. Ja tylko żartowałam. Wybacz, Ron - westchnęła Autorka.
- To z basenu nici? - zawiódł się rudzielec.
- Całe szczęście - prychnęła Ginny, patrząc z niesmakiem na swój strój pokojówki. Ron zachichotał diabolicznie.
- Straszny tu bałagan - powiedziała Hermiona, patrząc z wyrzutem na Autorkę.
- A czyja to zasługa? - Autorka wzruszyła ramionami. - Dobra, to ja już nie wiem, co robić. Nie słuchacie mnie dzisiaj - dodała, patrząc głównie na Rona.
- Może po prostu poczekaj na przypływ weny? - podsunęła nieśmiało Hermiona.
- Jak jestem zdrowa, to nie mam czasu na wenę, bo nie mogę siedzieć tyle czasu w domu - odparła Autorka ze smutkiem.
- Może po prostu posprzątaj na swoim biurku...? - zaproponował Ron, obserwując stosy papierów i zeszytów na poplamionym blacie.
- No... - poparła go Ginny. - I pozmywaj naczynia.
- I rozwieś pranie - dodał Harry.
- I pościel łóżko - dodała Hermiona.
Autorka spojrzała na nich krzywo, ale powstrzymała się od komentarza.
- I zmierz temperaturę - mruknął Ron. - Bo nie wyglądasz najlepiej.
- I weź te zużyte chusteczki spod komputera, bardzo cię proszę - jęknęła Ginny.
- I pójdź do sklepu, tak jak obiecałaś - powiedziała poważnie Hermiona.
- A skąd ty wiesz, co ja obiecałam?! - zainteresowała się Autorka. Hermiona spojrzała na nią ze strachem, po czym zatkała sobie ręką usta.
- Lepiej się prześpij - poradził Autorce Harry. - Bo w takim stanie, to możesz napisać tylko bzdury.
- Co nie znaczy, że napiszesz coś mądrzejszego, kiedy już wyzdrowiejesz... - mruknął Ron, po czym szybko się zreflektował, widząc mordercze błyski w oczach Autorki. - To znaczy... ja nie... ja przep...
Ale Autorka nie dała mu dokończyć. Z głośnym "Uoaaaa!!!!" wyklikała szybko na klawiaturze:

Harry się załamał, zabił Rona, po czym, przerażony tym co zrobił, popełnił samobójstwo. Hermiona, widząc, że straciła dwóch potencjalnych narzeczonych, rzuciła w siebie avadą. Ginny, kierując się solidarnością zespołową, mugolskim zwyczajem podcięła sobie żyły.

Autorka odetchnęła z ulgą i z mściwym uśmieszkiem pospiesznie zamknęła Worda.

- I dajcie mi wszyscy święty spokój - powiedziała z zadowoleniem, po czym wysłała wszystko na Forum Młodzi Literaci, myśląc "A co mi tam...".

I poszła zmywać naczynia.


KONIEC (nareszcie)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sal
Gęś Plastelinowa



Dołączył: 11 Sie 2005
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:24, 09 Wrz 2005    Temat postu:

młahaha XD moze nie bosko zabawne, ale mnie rozśmieszyc potrafiło, za to plus nad plsuy :"D. podoba mi się pomysł konwersacji autorki z bohaterami. literówek nie zauważyłam, ale gdzies tam się bodajże powtórzenie zabłąkało... ale od czarnej roboty to my tutaj mamy Solę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Andrea_Deer
Pawie Piórko



Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z biblioteki...

PostWysłany: Śro 11:54, 12 Kwi 2006    Temat postu:

Czytałam to już dawno na innym forum... bodajże Mirriel... Nie wiem, mam sklerozę, tak, czy inaczej fic mi się b. podoba i naprawdę się uchachałam, że tak powiem Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Młodzi Literaci Strona Główna -> FanFiction Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin