Forum Młodzi Literaci Strona Główna Młodzi Literaci
czyli co się dzieje, kiedy młodzież pisze
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"Nawet nie wiesz jak przykro jest umierać.."

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Młodzi Literaci Strona Główna -> Proza Poetycka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aira
Pawie Piórko



Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z okna

PostWysłany: Czw 19:26, 10 Sie 2006    Temat postu: "Nawet nie wiesz jak przykro jest umierać.."

Utwór który pierwotnie dedykowałam swojemu pradziadkowi.
Niech chociaż w moich myślach będzie jakimś ideałem.
Pierwotnie była to notatka w pamiętniku.
Teraz nie wiem czym jest.

...
Zabiorę was teraz w podróż w czasie i wyobraźni, bo to czego nie mogę pamiętać podpowiada mi serce.

***
6 sierpnia 1991 roku
Godzina ok. 7.30
W upalny dzień, po ponad 3 miesiącach ciągłych cierpień fizycznych,
w malutkim domku w pod Tarnobrzeskiej wsi odchodzi kolejna dusza.
Mężczyzna, mający 72 lata.
Odchodzi w milczeniu, kiedy zaschłe usta nie mają siły wydawać z siebie najmniejszego dźwięku.
Odchodzi w odorze śmierci, którą przesiąkają ściany.
Odchodzi w miejscu, w którym odszedł jego ojciec.
W którym umarła jego matka.
Nad starym tapczanem wisi obrazek Jezusa i Matki Boskiej.
Obok na krześle siedzi żona, syn jest poza domem, sprzedaje coś pod stacją, córka jest w pracy.
W pokoju słychać jedynie urwane szepty modlitwy i mozolne tykanie zegarka.
Mężczyzna zamyka oczy, zapamiętując dokładnie obraz kuchni w której bywał tyle razy i która stała się jego prywatną umieralnią.

***
6 sierpień 1991
Godzina ok. 8.30
Drzwi windy otworzyły się i po raz kolejny rozpoczął się roboczy dzień.
Zapach kawy rozchodzi się mozolnie, wiatrak trzeszczy próbując niczym
iluzjonista oszukać ludzi,wmawiając im że cokolwiek im daje.
Rozlega się cichy dźwięk telefonu.
I chwila ciszy.
Ojciec odszedł.
Tylko chwilę zajmuje gorycz.
Trzeba zwolnić się u dyrektora.
Zorganizować pogrzeb.
Przygotować ciało.

***
6 sierpnia 1991
Godzina ok. 10.00
Mały domek staje się nagle pełen ludzi, którzy niegdyś stanowili rodzinę.
Udowadnia to szara fotografia w albumie.
Mężczyzna leży na swym tapczanie.
Spoglądając na jego twarz, widać ból.
Nie umierał w spokoju.
Nie umierał w szczęściu.
Czekał i czekał.
Czy liczył oddechy obijające się o pomieszczenie?
Trzeba podnieść go i umyć.
Zanim ciało zacznie się rozkładać, już czuć ten odór choć tak naprawdę jeszcze go nie ma.
Sztuka wyobraźni.
Ile ludzi mówi że to odór śmierci...
Bzdura.
Śmierci już tu nie ma, pozostało tylko jej żniwo.
Ciało które trzeba zakopać.
Żona z synem rozpoczynają zabieg.
Biała misa z zimną wodą stoi na drewnianym stole.
Syn przekręca ojca.
Na lewym boku jest rana, która niczym dziura w butelce wypełniona jest watą.
Krew plami prześcieradło.
Plami tapczan.
Córka wybiega z kuchni, podąża ku stodole.
Tam podpiera się o zgniłe deski i zwraca z siebie wszytko co może.
To nie jest skutek śmierci.
To tylko proces który dosięga to, co żyło.
I jaka to okrutna boska ironia.
Ci, których kochaliśmy rozkładają się przed nami na części.
Tracą to wszytko na naszych oczach, choć już nie istnieją.
Jakie to uczucie, kiedy patrzysz na rozkładające się ciało i myślisz sobie...
"Ja z tego ciała powstałem"
W domu krzątanina niby zwykła.
Jak przy gotowaniu czy ubijaniu zwierza.
Może jest tylko więcej milczenia.
I udawanego skupienia.
Trzeba posłać po stolarza , musi zrobić prędko trumnę.
Stolarzem na szczęście jest zięć.
Przyjdzie za godzinę?
To dobrze.
Byle prędko z ust cieknie mu już krew.
Gdzie położyć ciało?
Czy owinąć je w szmaty?
Już nie krwawi.
Jednak kiedy się będzie rozkładał?
Rozpoczyna się kłótnia, przy zwłokach zmarłego.
Nikt nie wie, mogą jedynie przypuszczać.
W domu nie ma nawet encyklopedii.
Stolarz powiadomiony.
Ciężka noc nadchodzi.
Spędzona przy dębowych deskach.
Zaś noc w domu okryta ni żałobą ni nerwowym czekaniem.
Idąc się czegoś napić , mija się ciało mężczyzny.
W niepokornym grymasie bólu.
A zegar na ścianie cicho powtarza
Tik...tak...
Noc przyniosła chłód.
I wiele myśli.
Wiele zastanowień.
Rodzina powiadomiona.
Pogrzeb organizowany.

***
7 sierpnia 1991
Godzina ok. 4.00
Powoli świta.
Jest już środa.
Nazwa wtorek przybrała lekki smak goryczy.
Z pewnością jest to balsam dla umysłu o zapachu śmierci.
Trumna gotowa, zostanie przywieziona za godzinę.
Sen w domu nijaki.
Jak spać, kiedy w kuchni leży ciało o ukochanych rysach
Męża, ojca, dziadka a już nawet i pradziadka...
To na co czekali, wreszcie się stało.
Czy już będzie lepiej?
Czas ma pokazać a tymczasem drwi sobie z nich ,zabierając ojca coraz bardziej.
Niszcząc jego wnętrze.
Trumna nadjechała.
Trzeba ostrożnie włożyć ciało.
Włożone.
Pojawia się problem.
Nieboszczyki też czasem stwarzają problemy.
Czy można na nie zatem krzyczeć?
Po trumnie spokojnie ścieka krew.
Trzeba wyłożyć ja workami.
Stolarz ponownie sięga swych narzędzi a matka natura złośliwie się z niego śmieje, patrząc na bordową kałużę.

***
7 sierpnia 1991
Godzina 6.30
W domu panuje atmosfera zabiegania.
Ciało na tapczanie spoczywa.
Wszyscy wychodzą.
I dzień nie różni się niczym od dni powszednich.
Znów mężczyzna leży sam.
Dziś jedynie nie słychać jego płytkich oddechów, spacerujących po domu.


***
7 sierpnia 1991
Godzina wieczorna
Wszytko gotowe.
Pogrzeb pojutrze.
Teraz można już płakać.
Co jakiś czas ktoś wchodzi do kuchni.
Przygląda się ciału.
Ciekawa jestem, czy w zadumie czy tylko z ciekawości.
Aby wiedzieć, co nas czeka tu na ziemi.
Kiedy już umrzemy.
Matka wchodzi do kuchni.
Mdłości ją dopadają, kiedy starcze nozdrza wyczuwają zapach
rozkładu.
Oddają na jeden dzień i całą noc ciało do kostnicy.
Zdrowy rozum uderza głową o ścianę.
Czemu nie zrobiono tego wcześniej?
Bo ludzie rzekli by, że w domu mężczyzny nie chcieli.
Tik....tak...
***
8 sierpnia 1991
Godzina ok. 6.00
Poranki zazwyczaj mówią o życiu.
Dziś dzień myślenia o śmierci.
Myślenia o sensie istnienia i tego
kim tak naprawdę jesteśmy.
Pora wstawać.
Matka z córką dekorują duży pokój, w którym zostanie umieszczona trumna.
Kupiły nagietki w kwiaciarni.
Pokój jest skromny, bez uczuciowy.
Jedynie kwiaty nadają mu jakiegoś niezwykłego wyrazu.
Mają upiększać a przypominają o śmierci, bo teraz każdemu kto spotka te kwiaty gdzieś indziej, przyjdzie na myśl ten dzień.
Stara ślubna fotografia jest niema.
Co dzień taka sama, może tylko trochę bardziej
szara.

***

8 sierpnia 1991
Godzina 11.30
Rodzina gromadzi się na podwórzu domu.
Pozdrawia się nieudolnie, próbuje nadać jakieś większe znaczenie obecnej chwili.
Najbliżsi krewni otwierają trumnę.
Z ust mężczyzny wycieka strumie krwi, plami biały kołnierz.
Żona ściera krew, jak gdyby poprawiała mu krawat.
Trumna zostaje zamknięta za nim jeszcze pojawi się kapłan.
Kilka kobiet z różańcami w ręku śpiewa jakieś żałobne pieśni.
Boją się śmierci, czy nawinie?
W myślach wszystkich wracają chwilę kiedy mężczyzna żył.
Kiedy z nim rozmawiali, kłócili się, śmiali.
Kiedy on krzywdził ich a oni jego.
Kiedy byli sobie bliscy lub zupełnie obcy a teraz w obliczu obowiązku i pustej moralności przybyli tu, by oglądać żałość innych.
Ci, którzy stać muszą w przyległej kuchni patrzą na stary zegar który beztrosko powtarza...
Tik...Tak...

8 sierpnia 1991
Godzina 13.00
Po modlitwie trumna zostaje przeniesiona przez kilku młodych i silnych mężczyzn na pobliski cmentarz.
Obecni ludzie maszerują w milczeniu.
Z tłumu wyrywają się jedynie ciche szlochania.
Nad wykopanym grobem, ksiądz pośpiesznie wygłasza ostatnią mowę skierowaną ku mężczyźnie dla którego (bądź nie) wszyscy tu przybyli.
Jest upiornie gorąco i każdy chce by się to jak najszybciej skończyło.
Dlaczego nikt nie wypowie tego głośno?
Boją się reakcji zmarłego?
Trumna powoli znika w głębi ziemi.
Rodzina symbolicznie posypuje ją piachem.
Przy szumie ruchliwej ulicy,wszyscy żegnają się z mężczyzną
który wszytko co miał zawdzięczał pracy własnych rąk.

W myślach powraca niedziela.
***
4 sierpnia 1991
Godzina poranna

Mężczyzna przygląda się uważnie sufitowi, który dziś ma jeszcze bardziej ciemny wyraz.
Próbuje się przekręcić na nierównym,w większości popsutym tapczanie.
Rozległ się głośny jęk.
Czuje jak z rany, wypływa strumień krwi.
Jak plami po raz setny szare prześcieradło.
Uspokaja umysł, który już nie rozróżnia bólu fizycznego od bólu świadomości że nadszedł czas umierania.
Gdy żona wchodzi do pokoju,porusza lekko ustami dając znak iż chce aby się zbliżyła.
Prosi ją aby przyprowadziła najbliższą mu rodzinę.
Przybywają tak jak prosi.
Córka z mężem, dziećmi i ich dziećmi.
Syn z żoną i dziećmi.
Stają w kuchni.
Mężczyzna uśmiecha się,coś szepcze.
Dwie jego wnuczki, na rękach mają swoje dzieci które niedawno co przyszły na świat.
Rozpoznaje, że matki zamieniły się dziećmi.
Wskazuje która z nich to córka Eli a która Agnieszki.
Zastanawia mnie, czy wiedział że jedno z tych niemowląt
Piętnaście lat po jego śmierci opisze to, czego nie pamięta
A co opisuje jej serce.
A gdyby wiedział, czy byłby lepszym człowiekiem w moim sercu?
Bardziej bliskim?
Gdy wszyscy wychodzą,zięć córki mężczyzny zwraca się do teściowej.
"Tu śmierdzi trupem..."

***
4 sierpnia
Godzina 19.45
Mężczyzna leżąc spogląda na kuchenny kran, którego sięgają ostatnie już dziś promienie.
Podnosi wzrok na swą żonę i szepcze
"Nawet nie wiesz jak przykro jest umierać..."
Żona nie dojrzała wtedy łez w jego oczach, jednak ja wiem jak bardzo on płakał.




Jeżeli ktoś dotrwał do końca tego maratonu to gratuluję.
Tak zaczyna się moja przygoda z literaturą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Siaska
Pawie Piórko



Dołączył: 18 Sie 2006
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 18:07, 21 Sie 2006    Temat postu:

Maraton? To mnie się bardzo podoba taki maraton. Aczkolwiek podczas czytania - jak to ja - zadałam sobie parę pytań. I wiesz, ze w pewnym momencie zrobiło mi się jakoś starsznie źle na sercu? Pod względem tego, czy ten utwór jest dobry, czy zły nie mogę siewypowiadać, gdyż najnormalniej w świecie - nie nam się. Wyaje mi sietylko, że coś, co trafia do kogoś, musi być na swój sposób dobre. A do mnie trafiło.

Pewna rzecz przykłuła moją uwagę. Ten sam zwyczaj. Ten sam, co u mnie, w podkrakowskiej wsi. Mianowicie odprowadzanie ciała z domu, a wcześniej trzymanie go w domu. Teraz juz tego nie ma, ale jeszcze parę lat temu było. Dziwny zwyczaj. A na pogrzeb ludzie przychodzą nie po to, zeby oddać cześć zmarłemu, tylko żeby zobaczyć, 'jak kto mieszka'. Heh.... :/. I to 'Bo ludzie rzekli by, że w domu mężczyzny nie chcieli'. Typowe, wiejskie 'Co ludzie powiedzą'. :/

Ale to, jak opisałaś śmierć... Okropne, smutne, straszne... Taki 'brak szacunku do zmarłego' przebija się przez domowników, moze tylko mi sie tak wydaje, ale... To okrone traktoanie ciała, właśnie jak 'ciała', bez pamięci, że to ciało to jeszcze niedawno człowiek, kochany (?) człowiek. Nie chcę stawać nigdy pzed czymś takim. Wolę zapamiętać człowieka takim, jakim był za życia...
"Córka wybiega z kuchni, podąża ku stodole.
Tam podpiera się o zgniłe deski i zwraca z siebie wszytko co może.
To nie jest skutek śmierci.
To tylko proces który dosięga to, co żyło"
Ahh... "Nie podoba mi sie to zupełnie" - chciałoby sie dopisać do tego fragmentu. Ale jak to brzmi? Jak napis na murze wykonany przez 'zbuntowaną młodzież', albo, jak wyrażenie swojej niechęci przez 6-cio letnią dziewczynkę. A ja może i mam sześć lat. TAkie dziwne nieposzanowanie człowieka, który umarł przebija mi się zcały czas. Ja nie wiem, nie mam pojęcia. Jedno jest pewne. Ludzie brzydzą się 'trupów', traktują śmierć jak zło konieczne, a zapominają o jednym... O tym, gdzie idzie zmarły... Zapominają o 'zyciu po zyciu'.
Hmmm... Czytam to, co nabazgrałam i widze jeden wielki haos. No cóż. Bywa. Ale ja siejużdo haosu moich wypowiedzi przyzwyczaiłąm Wink). Mam nadzieję, że nie usnął ten, kto czytał ten mój bzdurny komentarz, ale powstrzymaćsienie mogłam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aira
Pawie Piórko



Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z okna

PostWysłany: Nie 11:15, 10 Wrz 2006    Temat postu:

Dziekuję za komentarz:-)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Młodzi Literaci Strona Główna -> Proza Poetycka Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin