Forum Młodzi Literaci Strona Główna Młodzi Literaci
czyli co się dzieje, kiedy młodzież pisze
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"Nieszkodliwa mania, czy chora obsesja?"

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Młodzi Literaci Strona Główna -> Felietony, artykuły
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tamuril
Pawie Piórko



Dołączył: 17 Sie 2005
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wariatkowo

PostWysłany: Czw 22:36, 15 Wrz 2005    Temat postu: "Nieszkodliwa mania, czy chora obsesja?"

To chyba jest felieton, Proszę Państwa. ;) W każdym razie to miał być felieton. A napisane to cuś zostało z okazji pracy domowej na polski, ale bynajmniej wcale nie jestem pewna, czy ujrzy światło dzinne... Komentarze, nie powiem, mile widziane. :]
T.


„Harry Potter” to temat oklepany i obgadany już ze wszystkich stron. Czytamy o nim w gazetach, w internecie, widzimy go w telewizji, słyszymy o nim w radio, jego podobizny straszą nas z plakatów, bilboardów i z okien wielu księgarni. Ktoś mógłby pomyśleć, że po tylu latach - pierwszy tom ukazał się wszak w 1997 roku - nieszczęsne, wychowane w kulturze obrazkowej dzieci mogłyby sobie znaleźć jakąś nową obsesję.
Na czym więc polega to, że seria Rowling nadal ma rzesze fanów? To pytanie zadaje sobie wiele osób: krytycy literaccy, dziennikarze, rodzice, nauczyciele, duchowni, nawet sami czytelnicy.
Mimo to postanowiłam wypowiedzieć się – na ten temat oraz kilka pobocznych - od strony tzw. „potteromaniaka”, którym niewątpliwie jestem.
Gdy pierwszy raz sięgałam po tę książkę, byłam do niej nastawiona bardzo sceptycznie. Kilka moich koleżanek było już po lekturze i wszystkie dość żywiołowo zachwycały się przygodami małego czarodzieja. Postanowiłam więc dla świętego spokoju sprawdzić, o co tam właściwie chodzi. Żeby było śmieszniej – zaczynałam od drugiego tomu (pierwszego zabrakło w bibliotece), nie muszę więc chyba dodawać, że bynajmniej nie wszystko rozumiałam.
Tym niemniej „Harry’ego Pottera i Komnatę Tajemnic” pochłonęłam w jeden dzień. I wsiąkłam na amen. Im więcej tomów czytałam, tym bardziej nie mogłam doczekać się następnego. Nie miała na to wpływu reklama – wtedy zresztą jeszcze nie tak nachalna, jak obecnie – ani zdanie koleżanek. Nie miała na to wpływu chęć bycia trendy i na czasie. Najgorsze jest to, że ja do tej pory nie do końca wiem, co miało wpływ na to, że mimo swego jakże poważnego wieku dalej zachwycam się książką – jakby nie patrzeć – dla dzieci.
„Harry Potter” wciąga. To jedno mogę stwierdzić ze stuprocentową pewnością.
Postanowiłam poprzyglądać się opiniom innych na ten temat. Z różnych względów interesują mnie zwłaszcza opinie niektórych dewocyjnych katolików, a w każdym razie osób uważających się za takowych. Nie ukrywam, niekiedy są dość zabawne, z całym szacunkiem dla katolików. Tych prawdziwych.
„"Harry Potter" to nic innego jak zlepek New Age z okultyzmem, a nawet satanizmem. Biedne te nasze dzieci, że tak zachwycają się czymś, co robi im po prostu sieczkę z mózgu, dezorientuje w świecie moralności, prawdy i piękna, skrzywia rzeczywisty obraz świata” – pisze jakiś internauta.
Owa „sieczka z mózgu” to zaiste ciekawa opinia. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, ile tysięcy (milionów?) dzieci i nie tylko musiałoby zgłupieć do reszty po przeczytaniu historii o chłopcu w świecie magii. Moim skromnym zdaniem o wiele bardziej ogłupia wszechobecna telewizja czy gry komputerowe. Wystarczy włączyć jedną z najpopularniejszych stacji telewizyjnych – i już bombardują cię reklamy, jedna za drugą, dziesięć minut z rzędu. A tobie nie chce się na tę krótką chwilę przełączać kanału, bo przecież w każdej chwili mogą włączyć ciąg dalszy programu, który oglądasz. I leci kolejna reklama Vanishu. Łopatologicznie wpycha nam do głowy, że Vanish – odplamiacz bez chloru – zmywa wszystkie plamy.
Potem dowiadujemy się, że najlepsze są serki Hochland (ach, te urocze dzieci…), jogurty Danone, lody Koral… A potem jeszcze kilka zapowiedzi jakże ambitnych filmów w piątek o dwudziestej i już jesteśmy w domu. Obejrzeliśmy całe reklamy. Koniec. Możemy wrócić do oglądania swojego programu na nie dłużej niż… pół godziny, bo wszak potem znowu musimy zrobić sobie małą przerwę na reklamy.
Sprawdziłam. Mało co ogłupia tak, jak ten sposób oglądania telewizji.
Natomiast gry komputerowe – cóż, wiadomo, że gra grze nierówna. Niektóre to zwykłe „strzelanki”, nad innymi trzeba się nagłowić. Faktem jednak jest, że są potwornym zabijaczem czasu, o czym sama przekonałam się niejednokrotnie, wyłączając komputer w środku nocy, szczęśliwa, że przeszłam kolejny poziom i jednocześnie zła na samą siebie, że muszę przerywać ważną misję na rzecz tak trywialną, jak sen. Było, minęło, teraz w środku nocy wyłączam nie gry komputerowe, lecz czata albo forum literackie. Może i to mi kiedyś przejdzie, na rzecz nowej obsesji.
Ad rem - żeby być zdezorientowanym w świecie moralności, w dzisiejszych czasach naprawdę nie trzeba czytać książek dla dzieci. Wystarczy włączyć telewizję czy przeczytać gazetę. Nie zgadzam się też z sugestią, jakoby świat rzeczywisty miał być „światem moralności, prawdy i piękna”, jak to sugeruje pan internauta. Od dziecka wpajano mi, że jak będę grzeczna, to pójdę do nieba. W niebie, owszem, miało być pięknie, miała królować prawda i wszystko, co dobre. Cokolwiek to znaczy. Natomiast świat współczesny zdecydowanie daleki jest od tych moralnych wspaniałości.
Idźmy dalej.
Czyż nie są zabawne zarzuty pod adresem „Harry’ego Pottera” mówiące, że to satanistyczna książka? No bo przecież – czarno na białym – mamy głównego bohatera, mamy czary, mamy złego Voldemorta i dobrego Dumbledore’a, walkę dobra ze złem i takie tam. Jak w każdej bajce. Nawet jeśli kolejne tomy są coraz bardziej mroczne, gdzie ten satanizm?! Owszem, książce można zarzucić, że w żaden sposób nie odnosi się do Boga i do żadnej religii. Pozostaje pytanie, czy to zarzut, czy zaleta? Mam niejasne wrażenie, że opis cowieczornego paciorka Harry’ego, czy – nie daj Boże – różańca odmawianego wspólnie z kolegami, byłby nie bardzo na miejscu. No i ciężko by się to czytało komuś, kto jest niewierzący. A takich osób jest sporo.
Kolejny zarzut: praktyki okultystyczne. Cóż, jeśli idzie o magię samą w sobie, to nie da się ukryć – cała książka jest przesiąknięta magią. Ale ileż mamy baśni, czy lektur szkolnych, w których występują Dobre Wróżki czy Złe Czarownice…? Spójrzmy chociażby na baśnie braci Grimm, w których makabryczne szczegóły przecież nie wzburzają tych wszystkich Ludzi Dobrej Woli, tak dbających o moralność innych.
Cudowne są różne aspekty „Harry’ego Pottera” – satyryczne ukazanie rodziny Dursleyów jako typowych przedstawicieli mieszczaństwa (na co zresztą zwrócił uwagę sam tłumacz polskiego wydania, Andrzej Polkowski), barwne postaci drugoplanowe, bez których Harry zdaje się być dziwnie wyblakły, cała gama charakterów ludzkich, fakt – czasem ukazanych aż przesadnie dosłownie, wartości, które książka przekazuje, a które naprawdę nie mają nic wspólnego z satanizmem.
„Harry Potter” jest książką napisaną bardzo prostym językiem. Historia ta nie jest z całą pewnością na tyle oryginalna, by wzbudzać aż takie zainteresowanie. Popularności na pewno nie spowodowała też reklama, bo powszechnie znane są okoliczności wydania książki, która była wtedy słabo reklamowana, a informacja o niej roznosiła się wśród dzieci pocztą pantoflową.
Tu chodzi o świat – świat pełen magii, choć umiejscowiony w naszym, mugolskim (czyli niemagicznym) świecie. W odróżnieniu od np. baśni, których realia trudno dopasować do realiów współczesnych, świat magii jest tu i teraz – schowany, niewidoczny dla mugoli, ale pozwala sobie wyobrazić, że jest. Może nawet przez chwilę w to uwierzyć. Wiem, że nigdy nie będę czarować w TEN sposób. Nigdy nie machnę różdżką - trzynaście cali, giętką, z wierzby, z włosem z ogona jednorożca - i nie sprawię przy tym, że stanie się coś nadprzyrodzonego, paranormalnego, coś, czego tak boją się niektórzy przeciwnicy „Harry’ego”. Nie uniosę niczego w powietrze dzięki zaklęciu „Wingardium Leviosa”, nie zaatakuję nikogo tym kawałkiem patyka. Ewentualną różdżką mogę co najwyżej wykłuć komuś oko. Nie sprawię, że praca domowa sama mi się napisze, nie sporządzę eliksiru szczęścia…
Za to dzięki „Harry’emu” mogę od czasu do czasu uciekać w świat magii. Zapewne niektórzy uważają, że to niebezpieczne, że można zatracić granice. Może i można. Jednak trudno mi wyobrazić sobie normalną egzystencję w dzisiejszym świecie - tak wyzutym z wszelkiej duchowości, mistycyzmu, komercyjnym i nastawionym na konsumpcję – bez oderwania się od tego wszystkiego od czasu do czasu, choć na pół godziny. Otwieram książkę, lub wchodzę do internetu – i nie ma już codziennych problemów, odrabiania lekcji, sprawdzianów, egzaminów i całej masy spraw pozaszkolnych – teraz razem z Harrym, niezbyt może bystrym, ale jednak sympatycznym okularnikiem uczę się nowych zaklęć, ratuję świat, walczę ze złem i staję po stronie dobra - choć w książce nie wszystko przecież jest takie czarnobiałe. A potem wracam do codziennych problemów, już z dużym dystansem.
Czasem wchodzę też na forum z Fanficktion i czytam opowiadania najprzeróżniejszych polskich i nie tylko twórców, osadzone w świecie Harry’ego Pottera. Jakość niektórych jest powalająca – czasem pod względem ilości błędów i banalnych, oklepanych pomysłów, a czasem pod względem fenomenalnej jakości „fanfika”, bo są i takie. Fajne jest to, że ludziom chce się pisać. Że siedzą nad tymi opowiadaniami często po wiele godzin, choć nic z tego nie mają poza komentarzami i satysfakcją, jeśli opinie są przychylne. Fajne jest to, że są ludzie, którzy tłumaczą – nie tylko najnowsze tomy „Harry’ego Pottera”, tak jak ostatnio, ale też zagraniczne „fiki”. Fajne jest to, że są ludzie, którzy zajmują się korektą i dłubią w czyichś fikach wyłącznie dla własnej przyjemności, ewentualnie w ramach pracy społecznej… I wreszcie najfajniesze jest to, że są ludzie, którzy to czytają. Którzy siedzą po wiele godzin przed komputerem, nie grając w gry, ale czytając. A potem komentują to, co przeczytali i piszą swoje recenzje.
Co by nie mówić, książka ta rozwija wyobraźnię. To jest fakt i trzeba się z tym pogodzić. Może jest to moją obsesją, lecz ja za nic z tej obsesji bym nie zrezygnowała. Lubię czytać, lubię pisać – choć nie twierdzę, że umiem – i lubię swoje liczne manie. A także moich współtowarzyszy w – nie bójmy się tego słowa - obsesji.
A czy jestem obłąkana? To już inna sprawa…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
>kazumi<
Pawie Piórko



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ZMc-city

PostWysłany: Sob 17:21, 03 Gru 2005    Temat postu:

nie wiem, nigdy nie pisałam felietonu, ale kojarzy mi się on w wewnętrznymi przemyśleniami, tylko tak ubarwionymi , żeby "fajnie" się czytało, a w tym tekscie jest mnóstwo argumentów ( a ponieważ jestem na tym etapie edukacji, że argument kojarzy mi się bezpośrednio ze słowem rozprawa), i był troszkę nużący, tak że nie doczytałam do końca. To i rzeczywiscie, jak sama stwierdziłaś na początku, temat zbyt oklepany, tylu już opinii na temat harrego Pottera się naczytałam, że przytoczę czyjeś słowa ( no niestety nie pamietam kto był ich autorem ) ".. ale to juz było.." Felieton, chociaż luźna forma wypowiedzi, to powinien chyba się mieścić w jakichś ramach, a ten miesza ich kilka...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Młodzi Literaci Strona Główna -> Felietony, artykuły Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin