Forum Młodzi Literaci Strona Główna Młodzi Literaci
czyli co się dzieje, kiedy młodzież pisze
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pierwszy rozdział mojej książki: 84 lata

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Młodzi Literaci Strona Główna -> Opowiadania, powieści
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Czy zainteresowałaby Cię taka książka?
Tak, lubię książki tego typu
66%
 66%  [ 2 ]
Nie, nie interesuje mnie ten typ książek
33%
 33%  [ 1 ]
Nie. Po co poznawać mało znanego, choć wielkiego człowieka?
0%
 0%  [ 0 ]
Tak, ale nie podoba mi się styl tej książki.
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 3

Autor Wiadomość
Andrzejuk
BAN



Dołączył: 25 Lis 2005
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: Białystok

PostWysłany: Pią 12:53, 25 Lis 2005    Temat postu: Pierwszy rozdział mojej książki: 84 lata

Ponżej publikuje pierwotną wersję pierwszego rozdziału ksiązki nad którą pracuję: 84 lata- wszystkie księgi w jednym przykazaniu czyli rzecz o ks. infułacie Antonim Chomickim i jego życiu. Książka o wspaniałym człowieku. Przeczytajcie i oceńcie. WERSJA PIERWOTNA, NIE POPRAWIANA.




ROZDZIAŁ IDroga do kapłaństwa

9 kwietnia 1909 roku wielka radość zapanowała w rolniczej rodzinie w niewielkiej podlaskiej wsi, Samułki Duże. Apolonia Chomicka z domu Stalewska urodziła syna, szóste i ostatnie swe dziecko. Uradowana matka trzymała na rękach swój skarb zastanawiając się nad odpowiedzią na pytanie nurtujące każdą matkę: ,,Na kogo wyrośnie ten szkrab?”. Najstarszy syn Chomickich, Stanisław wkrótce miał otrzymać dyplom na uniwersytecie i pracować jako farmaceuta, Franciszek uczył się w Piotrogradzie na kolejarza, Jan miał zostać na gospodarstwie, Zbigniew pewnie wyjedzie do miasta i znajdzie dobrą pracę, Marysia znajdzie męża tu, na wsi, a ten maluszek?
-Ech, pięknie byłoby mieć wśród synów księdza...- westchnął z nadzieją Józef, ojciec pokaźnej gromadki.

***

Wkrótce po narodzeniu rodzice zanieśli swe dziecko do świątyni parafialnej w Strabli by je ochrzcić. Nadali mu imię Antoni.
Samułki nie były wsią bogatą, toteż Chomiccy, pomimo niewielkiego majątku, byli uważani za jedną z najbogatszych rodzin. Praca na wsi nie była lekka. Józef z Apolonią odkładali każdy grosz, aby móc dać dzieciom wykształcenie i zapewnić spokojny byt. Tak mijały spokojnie pracowite, lecz szczęśliwe lata wypełnione modlitwą i pobożnością, której nigdy nie brakło pod strzechą Chomickich. Janek, dziewięć lat starszy od Antka, dorastał i przygotowywał się do przejęcia gospodarstwa w swe młodzieńcze, pełne zapału i chęci do pracy ręce. Wszak ojciec, choć silny i zdrowy, starzał się, w chwili narodzin ostatniego syna miał 47 lat. Wszyscy synowie Apolonii i Józefa kształcili się pilnie, Stanisław w 1913 roku ukończył uniwersytet i pracował w Wilnie jako farmaceuta, pomagając ludziom. Franciszek też skończył edukację i rzucano nim po różnych stacjach na terenie zaboru rosyjskiego i pracował tam jako zawiadowca. Tylko Antoś jeszcze bawił się i beztrosko uśmiechał. W szkołach uczono po rosyjsku, na wsiach niekiedy zanikał język Polski. Stanisław i Franciszek ukończyli szkoły rosyjskie, w Rosji, wśród Rosjan i niekiedy swobodniej porozumiewali się po rosyjsku niż po polsku. Pisać umiano prawie tylko cyrylicą, przed zaborami na wsiach szkoły nie istniały, a do miasta, gdzie było ich niewiele ciężko się było dostać. Być może przed odzyskaniem niepodległości w historii niektórych wsi nie było osoby piszącej po polsku. Egzaminy zdawano po rosyjsku, w urzędach po rosyjsku, więc po co polski, którego trzeba było uczyć się dodatkowo. Kiedyś pośród nawału pracy w polu i w zagrodzie nie było na to czasu.
Nastał w końcu rok 1914, a z nim początek wojny. Antek, pięcioletni chłopiec, nie zdawał sobie wówczas sprawy ile nieszczęścia w jego rodzinie zrobi ta wojna.
Antoś miał zaledwie siedem lat gdy stracił matkę. Był mały, ale bardzo mądry i wiedział,że teraz musi prosić Boga by wziął jego mamusię do Swego Królestwa, by ona, tam, z nieba opiekowała się swym kochanym, najmłodszym synkiem i całą rodziną. Wojna pochłonęła też dwóch braci Antka: Zbigniewa i Stanisława. Na pewno z wielkim trudem przeżył stratę żony i dwóch synów Józef. Zastanawiał się na co ten cały trud położony w kształcenie na dalekich i elitarnych uczelniach Stanisława, którego wiedza umknęła wraz z duchem do Pana, zostawiając na ziemi tylko ciało. Bóg pomógł stanąć na nogi Józefowi i po wojnie oraz odzyskanie przez Polskę niepodległości ruszył do pracy z pomocą dwudziestoletniego już Jana. Antoś rozpoczął naukę na wsi. Miał to szczęście, że mógł uczyć się już polskiej mowy w wyzwolonej ojczyźnie. Antek był dobrym pracowitym uczniem, co przy sporych zdolnościach przynosiło duże sukcesy. Chłopiec bardzo lubił jeździć na łyżwach. Gdy zamarzła tafla wody na rozlewiskach Narwi nad którą położone były Samułki, Antoś wyciągał własnej roboty łyżwy i biegł pobawić się na lodzie. Niekiedy wracał z tej zabawy poobijany, ale to nie zniechęcało go do dalszych ,,treningów”.
Ojciec Antka postanowił nie żenić się ponownie. W domu pomagała mu służąca, ale dla dorastającego chłopca potrzebna była matka, a poza tym wywiązał się problem z kształceniem na wsi, więc Franciszek, zawiadowca, tuż po powrocie z wojennej niewoli znalazł małżonkę i w 1920 roku zabrał młodszego o 20 lat brata do siebie, do Ostrowii Mazowieckiej. Antek poszedł do ostrowskiej szkoły powszechnej i tam zaliczył ostatnią klasę, następnie rozpoczął naukę w gimnazjum gdzie wstąpił do harcerstwa. Bratowa była bardzo życzliwa w stosunku do młodego szwagra. Po ukończeniu dwóch klas gimnazjum, Antek musiał przenieść się do Bielska Podlaskiego na dalszą edukację, ponieważ Franciszka przenieśli do pracy na stacji we Wnorach, gdzie nie było odpowiedniej szkoły dla przyszłego księdza.
Antoni musiał uczyć się dalej w Bielsku, gdzie bardziej zaangażował się w harcerstwo. Przeszedł wiele kursów i prowadził zarówno zastęp jak i drużynę. Być może właśnie wówczas nastoletni Antek rozpalił powołanie kapłańskie u swego przyjaciela, Kazia Ignaczuka, któremu zwierzał się ze swych planów:
-Wiesz, Kazik, powiem ci w sekrecie, że pragnę zostać księdzem. Poświęcić swe życie Bogu i służyć w Związku Radzieckim. Tam kapłanów brakuje, a ludności polskiej wiele. Po wojnie wielu księży wymordowano, nie ma komu odprawiać mszy.
-Piękne co mówisz, ale to niebezpieczna droga.
-Będzie jak chce Bóg, on mi podpowiada żebym tak zrobił, a któż wie lepiej niż Pan?
Kazik siedział i słucham ze zdumieniem i od tego czasu zaczął nosić w sercu nową iskierkę wiary.
Jako drużynowy, Antek, urządzał liczne wycieczki do uroczych okolicznych lasów, często urządzał też ciekawe zbiórki, po prostu dbał należycie o swoją drużynę.
Po trzech latach spędzonych pracowicie w bielskim gimnazjum, pożegnał swój zastęp, kolegów i wszystkich druhów i pojechał do Małego Seminarium Duchownego we Włodzimierzu Wołyńskim by tam zgłębiać wiedzę o Bogu i wiarę. Ojciec Antka w chwili wstąpienia syna do Seminarium liczył sobie 65 lat, lecz był silny i zdrowy, więc pomagał jeszcze w polu żonatemu już Janowi, któremu zostawił gospodarstwo. Ojciec był szczęśliwy, że wychował dobrze wszystkie dzieci, a teraz najmłodszy zostanie księdzem i wierzył, że żona, Apolonia, raduje się razem z nim, w niebie.
Małe Seminarium we Włodzimierzu Wołyńskim powstało z inicjatywy Ks. Arcybiskup, ordynariusz kamieniecki. Swą diecezją rządził z terytorium Polski, ponieważ został przez władze radzieckie wyrzucony z terytorium ZSSR i osiadłszy we Włodzimierzu, zorganizował za zgodą Biskupa Szelążka, zwierzchnika diecezji łuckiej Małe Seminarium Duchowne. Było stworzone w celu jaki przyświecał Antoniemu. Seminarium miało przygotowywać młodzieńców do Studiów na Wyższym Seminarium w Łucku i wyjazd za wschodnią granicę, by tam pielęgnować katolicyzm i tradycje mieszkających tam Polaków.
Antoni rozpoczął naukę we włodzimierskim Seminarium od szóstej klasy. Przez trzy lata przygotowywał się solidnie do zdania matury. Wakacje spędzał na przemian: raz w rodzinnych Samułkach, gdzie oprócz ojca i brata mieszkała też z rodziną jego jedyna siostra, a raz we Wnorach u brata, Franciszka, który mógł szczycić się zaradną żoną. Otóż bratowa Antka robiła doskonałe, znane na całą okolicę sery szwajcarskie, które zawsze przed odejściem na kolejny rok do Seminarium pakowała szwagrowi. Antoni nie lubił tych serów, ale wstydził się tego, że wszyscy zachwalają, a on nie je, więc żeby nie robić ,,drugiej mamie” przykrości z uśmiechem na twarzy serdecznie dziękował za wspaniały upominek. Po powrocie do szkoły rozdawał zaś ser kolegom, którzy z każdym rokiem coraz bardziej wyczekiwali Antka, a raczej przysmaku. Bratowa zrobiła przyszłemu kapłanowi do seminarium nową kołdrę, za co był z pewnością bardziej wdzięczny niż za sery. Franciszek natomiast dawał Antoniemu pieniądze na drobne wydatki. Czuł się odpowiedzialny za dużo młodszego brata w którego wychowanie włożył dość spory wkład. Tak więc Antek był utrzymywany ,,na spółkę” przez coraz starszego ojca i brata.
Wreszcie w maju 1930 roku nadszedł moment gdy rektor Małego Seminarium, Ks. Inf. Nosalewski wręczył Antoniemu Chomickiemu świadectwo maturalne. Po wakacjach, bez niespodzianki, Antek wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Łucku. W tym samym roku druh Kazimierz Ignaczuk, przyjaciel Antoniego z bielskiego gimnazjum, będący w stałej łączności korespondencyjnej z nowo upieczonym klerykiem, wstąpił do Małego Seminarium we Włodzimierzu Wołyńskim. Ciężka choroba przedłużyła okres jego kształcenia, lecz po zdaniu w 1932 roku , a potem wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Warszawie.
Antek rósł na potężnego chłopa. Podobnie jak jego bracia i ojciec był wysoki, dobrze zbudowany. Wraz ze wzrostem tężyzny fizycznej, rosła u niego wiara, rozum i silna wola. Studia w łuckim Seminarium mijały spokojnie. Antoni miał czas, by porządnie i przykładnie przygotować się do służby Bogu. Wtedy jeszcze nie przypuszczał jak ciężka praca go czeka, zresztą nie chciał o tym myśleć i pokornie przyjmował, to co było mu pisane przez Ojca.
Jeżeli chodzi o włodzimierskie Małe Seminarium, zostało one zamknięte przez Biskupa Szelążka, tuż po śmierci stacjonującego w Polsce ordynariusza kamienieckiego, który seminarium nadzorował. Stało się to w 1933 roku, gdy alumn Antoni był na trzecim roku studiów w Łucku.
W łuckim Seminarium Antek był pielęgniarzem (wcześniej mówiono na tę profesję: infirmeriusz). Opiekował się kolegami ze studiów. Asystował dzielnie lekarzowi, być może dzielił talent ze swym zmarłym bratem, Stanisławem, farmaceutą. Ponadto był opiekuńczy, miły, zawsze wysłuchiwał każdego, ale miał swe zdanie. Czasem był w swych podglądach bardzo konserwatywny, ale bronił ich dzielnie. Koledzy nazywali go, ze względu na opiekuńczość, posturę i wygląd, żartobliwie ,,archirejem1”. Antoni interesował się też historią. W 1934 roku opublikował w ,,Życiu Katolickim” (nr 45,46) błyskotliwy referat pod tytułem ,,Czy i co dała Unia Brzeska?”. Antek szlifował w sobie talenty twórcze: był doskonałym mówcą i dobrym pisarzem, błyskotliwym, pomysłowym z poczuciem humoru, które nigdy go nie opuszczało. Posiadał cechy które w przyszłości pozwalały mu być wybitnym, znanym i szanowanym kaznodzieją. W Łucku nie rozstawał się z harcerstwem i należał do drużyny kleryckiej w latach 1932-1934.
Kleryk z podlaskiej wsi, jak wielu innych w tych czasach, na nadmiar pieniędzy nie narzekał i starał się oszczędzić każdy grosz a wydatki, które stały przed przyszłym księdzem nie były małe. Przed rozpoczęciem ostatniego roku studiów wakacje Antoni spędził niezwykle pracowicie. Uczestniczył we wszelkich uroczystościach i był wszędzie gdzie go potrzebowano. Spraiło to iż nie miał czasu by pokazać się ani u brata ani w domu rodzinnym.
Antek codziennie rano służył do mszy w katedrze. Pewnego dnia gdy już wychodził z kościoła biskup Szelążek zaczął mi się przyglądać i powiedział:
-Przydało by ci się sprawić nową sutannę Antek.
Kleryk miał owszem na rękawie sutanny dziurkę i wstyd mu się zrobiło, że do biskupa idzie w porwanej sutannie służyć.
Następnego dnia dostał Antoni dwie przesyłki. W jednej było 100 złotych a w drugiej list od biskupa: “Przesyłam 100 złotych na sutannę dla Antka. Szczęść Boże.”
Alumni uczyli się w Łucku z myślą, że po otrzymaniu święceń wyruszą do Rosji przez zieloną granicę, by nieść swą pomoc i posługę do Polaków mieszkających w Związku Sowieckim, ale i do Rosjan, którzy przechodzili często na katolicyzm. Ta sama myśl przyświecała Antoniemu Chomickiemu, młodemu człowiekowi, który świadomie wybrał tak ciężką, ale jakże owocną drogę przez życie.
Wreszcie przyszedł rok 1935. Najważniejszy rok w życiu przyszłego księdza, diakona Chomickiego. Rok święceń kapłańskich. Po wielu egzaminach, zarówno życiowych, akademickich jak i przede wszystkim duchowych. Antoni ostatecznie podjął decyzję o wstąpieniu w stan kapłański. Tak też się stało. Dnia 15 czerwca o godzinie 8 w łuckiej Katedrze grupa młodzieńców zgromadziła przed ołtarzem w tej doniosłej, ważnej chwili. Rozpoczęło się nabożeństwo podczas którego owi młodzieńcy przyjęli sakrament kapłaństwa. Wśród nich był również Antoni Chomicki, który dar kapłaństwa przyjął z rąk Jego Ekselencji Księdza Biskupa doktora Stefana Walczykiewicza. Tak zaczęła się droga kapłańska. Jaka będzie, ksiądz Chomicki mógł się tylko domyślać...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sceptic
Pisarskie Dzieciątko



Dołączył: 06 Lis 2005
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z Zewnątrz

PostWysłany: Czw 21:06, 01 Gru 2005    Temat postu:

Widzę, że książka ma mieć charakter biograficzny i że ów Antek żyl naprawdę. W takim razie skąd masz te wszystkie informacje o nim? To bardzo ważne w biografii - źródła. A te fragmenty dialogów... skąd je masz? Znasz je z przekazu ustnego, masz taśmę z nimi czy zmyśliłeś? Zmyślać się w biografiach nie powinno, ba - nie można! To nie jest tak, że przeczytasz kilka książek o jakimś gościu i już piszesz jego biografie. Trzeba lat poszukiwań, trzeba jeździć, szukać, pytać, tropić...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Andrzejuk
BAN



Dołączył: 25 Lis 2005
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: Białystok

PostWysłany: Pią 6:42, 02 Gru 2005    Temat postu:

Książkę piszę na podstawie zbioru listów i wspomnień o ks. Chomickim. Wspomnienia i listy zebrał dr Henryk Dąbkowski. Pozostałe materiały to licznie zgromadzone dokumenty, przekazy słowne, pozostałe listy, które udało mi się zdobć i taśmy wideo z programów w TVP o księdzu i ważnych uroczystości z jego życia. Zmyślać byłoby czymś nieprawdopodobnym!

Sceptic, jeszcze:
Oprócz oczywiście wielu ksiązek, artykułów, które na ten temat przeczytałem prowadzę korespondencję z ludźmi, którzy znali księdza Chomickiego i posiadam dużo jego zdjęć, które potwierdzają wiele faktów. Muszę jeszcze dodać, że wielką pracę wykonał wspomniany przeze mnie dr Henryk Dąbkowski, który przez lata zbierał wspomnienia jeszcze za życia ks. Antoniego. Z tych wspomnień ułożył niemal biografie pisaną słowami innych ludzi, bliższych bądźdalszych księdzu. Z ks. Chomicki mam pewne powiązania rodzinne co ułatwia poniekąd sprawę. Mam wiele listów pisanych przez samego księdza, począwszy od lat '20 do początku lat '90. Takiej książki, którą piszę brakuje temu pokoleniu, szczególnie Polaków na Ukrainie, którzy chcieliby bardziej żywo zobaczyć życie księdza, którego ich rodzice otaczali ogromną czcią. Nazywano go Patriarchą Ukrainy i wszędzie, gdzie był witano go z wielką rado.ścią. To był wielki człowiek i należy mu się biografia z prawdziwego zdarzenia. Pojawili się już ludzie, którzy chcieliby nakręcić na jej podstawie film. Myśli się też o wniesieniu wniosku o beatyfikację ks. Antoniego.

Dodam tylko, że posiadam dostęp do wielu dokumentów, które potwierdzają fakty nigdy nie publikowane w żadnej książce ani w żadnym artykule o ks. Chomickim.

coś takiego jak edycja posta istnieje, panie autorze.
Sirocco


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Młodzi Literaci Strona Główna -> Opowiadania, powieści Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin